Niejeden tekst sprzedażowy wyszedł już spod mojej klawiatury, ale jeszcze nigdy nie zachęcałem do zakupu pliku z rozwiązanymi testami z egzaminów na operatora wózka widłowego. W praktyce tworzyło się go tak samo jak wszystkie poprzednie.
Copywriting ma przede wszystkim sprzedawać. Umiejętnie dobrane słowa i właściwie ułożone zdania potrafią bowiem skłonić odbiorcę komunikatu do zakupu.
Właśnie po to zgłosił się do mnie Artur Malinowski (w sieci jako Malina), który prowadzi różne projekty. Jednym z nich jest internetowa dystrybucja odpowiedzi na pytania, jakie występują na państwowym egzaminie na operatora wózka widłowego.
Nietypowy tekst sprzedażowy
Klient zlecił mi tekst sprzedażowy, który uzupełnił istniejący już tekst SEO nasycony frazami. Dzięki temu lepiej się on pozycjonuje w wyszukiwarce. Zatem artykuł SEO ściąga kursanta na stronę, a mój tekst ma go skłonić do zakupu produktu, który systematyzuje wiedzę ze szkolenia i pomaga zdać teoretyczną część egzaminu.
Chodzi o to, że katalog pytań, jakie mogą się pojawić na egzaminie Urzędu Dozoru Technicznego, jest zamknięty. Oznacza to, że testy nie zmieniają się przez dłuższy czas. Nabywca rozwiązanych arkuszy wie, czego się spodziewać. To znacząco zwiększa szanse na uzyskanie przez niego pozytywnego wyniku (można zrobić cztery błędy w 15 pytaniach).
Właśnie tych argumentów użyłem w swoim tekście sprzedażowym. Poza tym powołałem się na fakt, że cena pliku z odpowiedziami stanowi ułamek kwoty, jaką osoba zainteresowana zdobyciem uprawnień na wózki widłowe musi wydać.
Mowa o 600-1000 zł za kurs. Do tego trzeba doliczyć prawie 200 zł za egzamin UDT, który składa się z jazdy i testu. W przypadku niepowodzenia płaci się tyle samo, co za pierwszym razem.
Oprócz tego podałem kilka innych powodów za tym, by zainwestować te 40 zł (29 zł w trakcie happy hours) i dokonać zakupu produktu oferowanego przez mojego klienta. Jakich? Można poznać je tutaj.
Jakościowy copywriting sam się broni
Przyznam, że napisałem już niejeden tekst sprzedażowy. Jednak pierwszy raz przyszło mi promować produkt w postaci pliku z rozwiązanymi testami. Ale zasady tworzenia tego tekstu były takie same jak poprzednich.
Co ciekawe, to było moje czwarte podejście do współpracy z panem Arturem. Wcześniej okazywałem się dla niego za drogi i zbyt wymagający (przy tego typu zleceniach wymagam briefu). Tym razem się udało, choć wcale nie zszedłem z ceny. Wychodzi na to, że jakość sama się broni.